sobota, 27 listopada 2010

Kac

Kac moralny. Zgadnijcie po czym...
Nie chcę, go, nie chcę go!
Zapomnieć, zapomnieć, zapomnieć! Wykasować, wykasować, wykasować!

wtorek, 23 listopada 2010

Krótka piłka

Skoro moje ostatnie wypociny nie znalazły zainteresowania to dziś będzie ultrakrótko.

.>. umacnia się we mnie wspomniany poprzednio zachwyt nad blogami
.>. z drugiej strony ich czytanie specjalnie mi nie służy...
.>. przewiduję, że brak umiejętności poruszania się po burdelu poczuję na mojej realniej skórze, oj będzie boleć

Niezbyt utalentowana piosenkareczka Katy Perry wydała niedawno singiel zatytułowany "Firework". Od poprzedniego - "Teenage dream" - na jakiś czas dość mocno się uzależniłem więc zainteresowałem się też i tym nowym. Do nastoletniego snu sporo mu brakuje no ale kilkanaście razy dane mu było pobrzmiewać w moich słuchawkach. Dopiero na dniach trafiłem na teledysk, może dlatego, nie zależało mi na zobaczeniu w nim Rafała "Zagram W Teledysku Kejti Pery". Meritum, meritum, meritum... Aż serce rośnie i chce się podskakiwać razem z nimi gdy ogląda się ów klip! Nawet pomimo tego, że piosenka pasuje do zupełnie innego klimatu teledysku.

czwartek, 11 listopada 2010

Hybryda pod wpływem

Notka będąca hybrydą dwóch na nią pomysłów do której popełnienia doszło pod wpływem nagłego przypływu emocji, pod wpływem... Ot cały sens tego oryginalnego tytułu :)

Ale od początku. Tonący brzytwy się chwyta. Aż wstyd mi się do tego przyznać. W rezultacie choćby tego o czym pisałem poprzednio podjąłem się niedawno, równie intensywnie i desperacko jak przy prześwietlaniu chłopaków ze studiów, aktywności w burdelu. Tak, w burdelu! Chodzi o dobrze chyba wszystkim znany "nasz" flagowy burdel internetowy. Pomyślałem - jak i wszędzie tak i może w burdelu są gorsi i lepsi, może trafi się nawet jakaś perełka, która nic z tym miejscem nie ma wspólnego. I owszem, okazało się, że w gąszczu ofert są ludzie. Osoby z interesującymi opisami w których najczęściej stanowczo odżegnują się od obyczajów tego portalu. Z nieporadnością i niezręcznością wynikającą z braku praktyki w poruszaniu się po nim zacząłem wysyłać wiadomości do w miarę sensownych osób. W gwoli jasności - szukałem głównie towarzyszy w moim wieku.

Z pierwszym z nich rozmawiałem chyba najdłużej spośród wszystkich. Bardzo całuśny był, żadna wiadomość czy sms nie mogły się obyć bez buziaczków ale że napisał o tym iż lubi się całować i przytulać więc było to tak jakby uzasadnione. Jednak już to budziło we mnie obawy że to będzie jedyna treść tej znajomości, skoro tak wyraźnie pokazuje te swoje upodobania i o niczym innym co by się na podobnym poziomie liczyło nie wspomina. Dowiaduję się też gdzie się uczy, że przykłada się do nauki i że jeszcze jedno robi dobrze - śpiewa, czego efektem były ponoć nagrody na festynach za brzdąca a teraz udzielanie się w szkolnym chórze. Idealnie! Ale później już tak idealnie nie było... Pytania o seks stawiały mnie już do pionu zupełnie ale to nie wszystko. Tak wyszło, że przez dłuższy czas nie wiedział jak wyglądam i po prostu - gdy się dowiedział to było po wszystkim. Nagle zapał i buziaczki minęły, było to widoczne tak wyraźnie że aż się dziwiłem. Nie chciał się przyznać i się nie przyznał. Trzeba być naprawdę ewenementem by sądzić, że tego nie widać. Wobec tego znajomość nie wyszła ze sfery wirtualnej, podziękowałem mu, nie był specjalnie zaskoczony... Nigdy nie byłem tak pewny co jest na rzeczy a dopełnieniem był jakże wymowny późniejszy wpis na profilu o tym, że szuka chłopaka który przyciągnie go wyglądem i zatrzyma charakterem. Trochę profili przewertowałem ale takiego bezpośredniego i zarozumiałego stwierdzenia nie spotkałem. Może ujawniły się tu skutki tych sukcesów wokalnych? Na pewno coś w tym jest ale nie powiem co mnie to teraz obchodzi... Jak to na mnie wpłynęło? Napisałem w poprzedniej notce, to była właśnie ta weryfikacja.

Nie pozbywszy się zupełnie emocji po tym niewątpliwie przykrym zdarzeniu zapuściłem się w dalsze poszukiwania. Odnajduję osoby piszące dojrzale, niekiedy bardziej ode mnie a przy tym nawet młodsze. Jedna z nich okazuje się mieć niesłowiańską urodę i to chyba jest jedyna we mnie bariera dotycząca wyglądu której nie jestem w stanie przemóc więc po przekonaniu się o tym problemie rozmowy się ucięły, nie doświadczyłem jeszcze czegoś takiego i oby się to już nigdy nie powtórzyło bo mam świadomość, że postąpiłem bardzo podobnie jak pierwszy kolega...

Gdy w dialogu z następnym kandydatem, o rok młodszym i o stylu pisania przed którym może się ukłonić 99,9% członków tego burdelu, narzucam kwestię wyglądu dowiaduję się, że ma on dla niego znaczenie. I co wtedy robię? Przybity doświadczeniami po całuśnym piszę, że w kwestii wyglądu nie może na mnie liczyć, on odpowiada coś w stylu "jeśli tak to trudno" i kolejny kontakt się urywa...

Później przewijają się kolejne osoby ale nie sposób o nich na razie cokolwiek napisać.

Na koniec relacji z burdelu osoba która spowodowała że napisałem tę notkę teraz a nie kiedyś później. Piszę o niej gdy już praktycznie ochłonąłem po emocjach o jakie mnie przyprawiła. A emocje były, oj były. Ów kandydat zaprosił mnie na wieczór na swoją stancję... Przez następny dzień odpowiednio się nastawiałem, wszystko projektowałem aż tu na krótko przed pisze bym kupił sobie piwo i wódkę... Biorąc pod uwagę mój opisywany już stosunek do alkoholu możecie sobie tylko wyobrazić jaka była moja reakcja. Ale nie wykląłem go od alkoholików, nie nie, po prostu poczułem się zbity z tropu, z "drogi" którą sobie tego dnia zaplanowałem. Szczególnie że poprzedniego dnia nic nie wspomniał o takim sposobie zapoznania się... Z seansu filmowego wyszło jakieś topienie smutków. Na wino może i bym się zgodził ale nie na to co zaproponował. Nie za wiele się tłumaczył, napisał, że to była tylko sugestia i tyle. Nie byłem już w stanie tego dnia a raczej nocy się do niego wybrać, mieliśmy się przespać z tą sytuacją, stwierdził, że nic jeszcze nie jest stracone. I rzeczywiście następnego dnia mi przeszło. Mamy w najbliższym czasie ponowić próbę. A ja... a ja już jestem o niego zazdrosny, za bardzo jest aktywny na tym burdelu... Eh, łatwo przywiązuję się do ludzi i nie chcę żeby mi gdzieś uciekli... A on chyba się do mnie nie przywiązał...

Burdel, poznanie w nocy na stancji, wódka - słabo się to prezentuje ;) Ale to tylko pozory.

Na koniec w skrócie druga część która miała powstać jako oddzielna notka. Nie rozpisując się już zanadto odnotuję tylko, że przy okazji tych desperackich kroków zdałem sobie sprawę jak dobrym miejscem do poznawania ludzi są blogi. Na blogach piszemy o sobie dużo dużo więcej niż w rubrykach na portalach i jeśli rodzą się na nich znajomości które przenikają do świata realnego to na pewno są one bardziej trwalsze i mówiąc kolokwialnie bardziej udane niż te zawierane przez strony stricte do tego przeznaczone. Obie osoby są bardziej do siebie dopasowane, więcej o sobie wiedzą co dobrze rokuje na przyszłość. Inspiracją do takiego stwierdzenia jest i moje własne doświadczenie, jednorazowe ale własne, jak i Wasze przykłady, włącznie z ostatnim kiedy to połączyły się dwa światy - onetu i blogspota ;)