sobota, 10 maja 2014

Odkompleksiona Eurowizja

Dziś finał Eurowizji, pierwszy od kilku lat z udziałem Polski. Odnoszę wrażenie, że w końcu pojechaliśmy na ten konkurs bez kompleksów, włączając w to piosenkę, wykonawców i całą sceniczną otoczkę. Nareszcie na wzbijamy się na wyżyny wydumanej patetyczności, tylko bez ogródek pokazujemy (dosłownie ;)) co tak naprawdę liczy się w popkulturze, a przy tym nie wstydzimy się, że jesteśmy z Polski. Doczekaliśmy się piosenki, która nie powstała tylko pod Eurowizję i nie została wybrana w drodze preselekcji, gdzie rywalizowały ze sobą nieznane, niedoświadczone gwiazdki oraz jeszcze bardziej nieznane i niedoświadczone gwiazdeczki. Mamy reprezentantów, którzy nagrywali nie po to, by przejechać się na Eurowizję, tylko by coś osiągnąć na tym naszym muzycznym rynku. Czyli "My Słowianie" to piosenka komercyjna, osiągająca szczyty popularności w kraju, a nie jakaś pseudoballada, czy - przepraszam za wyrażenie - inna popierdółka ;)
Mało tego, po obejrzeniu naszego występu półfinałowego nabrałem przekonania, że i całe show, jakie towarzyszy wykonaniu piosenki jest odkompleksione. Nie mam pojęcia jakie mechanizmy rządzą tym konkursem, ale od czasów "Keine Grenzen" ktoś chyba bardzo nas na tej całej Eurowizji nie lubił, bo oprawy wizualne pasowały bardziej do marszu pogrzebowego niż do popowych piosenek. W tym roku przecieram oczy ze zdziwienia widząc dynamikę, kolory i spójność muzyki z efektami. Nie wspominając o aplauzie, bo dotychczas wyglądało to tak, jakby nasz występ był tylko zapchaniem dziury między innymi piosenkami.
A na deser coś o wiele bardziej przyjemniejszego niż Słowianki, a mianowicie reprezentanci Szwajcarii. Może nie jest to wykonanie zasługujące na pierwszą nagrodę, ale melodia lekka, przyjemna, bezpretensjonalna, z równie ciekawym wykonawcą, ciekawie ubranym i ciekawie rozkładającym ręce ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz