czwartek, 29 lipca 2010

Nigdy sobie tego nie podaruję... part 1 of 4

Zapowiedziałem, że opowiem jak wygląda realizacja szeroko rozumianych zmian, zmian, zmian. Wtedy miałem na myśli przemeblowanie związane z orientacją ale tak na prawdę zmian potrzebują niemal wszystkie aspekty mojego funkcjonowania. Zupełnie inną kwestią jest to czy coś się w ogóle zmieni bo jak we wszystkim tak i w dokonywaniu przemiany samego siebie czuję się jakbym stąpał bo bardzo grząskim i niepewnym gruncie, błotko, bagno, mokradło, coś w ten deseń. Skoro jednak zarzuciłem temat przemian w sferze seksualności to od tego zacznę. Na razie będzie to pierwsza część opisu tego, co zajmowało mnie i czym żyłem przez ostatni, dość długi okres czasu.

Historyjkę rozpocznę cofając się o trzy lata w przeszłość. Już wtedy byłem blogerem, a dokładniej w tamtym czasie zaprzestałem pełnienia tej funkcji. Zaprzestałem ze względu na sytuację, którą do dziś oceniam jako bardzo niecodzienną i zaskakującą. Odwiedziny bloga przez kogoś mieszkającego ok. 30 km ode mnie, w równie małym co ja miasteczku można opisać takimi właśnie przymiotnikami. Odwiedziny, komentarz pod notką i zawiązanie kontaktu urastało wtedy dla mnie wręcz do rangi daru od losu. Mała miejscowość ze swoimi charakterystycznymi dla rozmiaru cechami, oddalona o kilkadziesiąt kilometrów od większej aglomeracji a w niej osamotniony, dość młody przedstawiciel tęczowej strony społeczeństwa, mentalnie starszy od wieku z metryki. I staje się to - w tej globalnej sieci trafiam na kogoś niemalże z sąsiedztwa.
Kontakt zostaje nawiązany, trwają typowe rozmowy na starcie internetowej znajomości. A. okazuje się rozsądnym chłopakiem, nie pyta o długość, upodobania, doświadczenie, nie muszę też pisać co aktualnie mam na sobie i czym prędzej wysyłać zdjęcia. Swoją drogą byłoby sporą osobliwością gdyby ktoś kto odwiedza mojego bloga kierował się takimi wyznacznikami, ale w tamtym okresie takich właśnie rozmówców miałem na porządku dziennym, szukałem w złych miejscach. Tak czy inaczej była to jego pierwsza duża zaleta, o wymienione kwestie nie pytał w ogóle. Jego priorytety były zupełnie inne. Jawił się jako wrażliwy, potrzebujący bliskości i czułości, w znacznym stopniu romantyk. W tym wszystkim idealnie odzwierciedlał to co grało i w mojej duszy. Opisywanie sobie konkretnych przykładów realizacji tych marzeń, ogromnie brakujących emocji i stuprocentowa zgodność również i w tym przekonywało mnie wtedy, że to jest to i to jest ten, którego potrzebuję.

11 komentarzy:

  1. Nie lubię poganiać, ale co dalej? co dalej? No co dalej?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, zgadzam się z Brooke; wczytałem się i nagle jeb, urwało mi historię. Faktycznie, part 1:P

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie, właśnie!
    przerwałeś tuż przed momentem kulminacyjnym zdaje się.
    apetyt urósł a znowu muszę się obejść smakiem :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z przedmówcami, czekamy! ;)
    A piosenka też bardzo przyjemna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ej no!! minął dzień i nie ma PART 2:(:(:(

    czekam, czekam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Termin publikacji następnej części bliżej niesprecyzowany. Wierzę że wytrzymacie.

    OdpowiedzUsuń
  7. i co dalej? tu ludzie czekają

    OdpowiedzUsuń
  8. tu jest cos nie halo?:/ może autor bloga praktykował u Hitchocka i buduje w nas napięcie??

    czekamy!!

    OdpowiedzUsuń
  9. napięcie jak w dobrym dreszczowcu. Liczę jednak na Happy End:)

    OdpowiedzUsuń
  10. a Ty zawiesiłeś się?:P tu wszyscy czekają na kolejną część :P

    OdpowiedzUsuń