niedziela, 5 września 2010

Poplątanie

Dzieje się. A najważniejsze i najniepewniejsze dopiero przede mną...

Rekrutacja na studia zakończyła się umiarkowanie pozytywnie, ale ostatecznie pozytywnie czego nie można powiedzieć o tym co działo się w międzyczasie. W międzyczasie poddałem się przekwalifikowaniu i zostałem studentem bardzo niehumanistycznego kierunku. Kierunek ten był zgodny z moimi niektórymi zainteresowaniami tylko z nazwy, to co bym na nim robił już takie nie było - skutecznie mnie odstraszało, poczucia "o, będzie ciekawie" nie miałem w ogóle. Świadomość, że studiowanie przedmiotów ścisłych jest opłacalne oczywiście mam ale negatywy biorą jednak górę. Ów kierunek wchodził w grę między innymi przez to, że nie jest ze mnie taki typowy humanista - przepadający za czytaniem książek i niemający zupełnie głowy do matematyki. Lubię czytać ale nie mam na tym punkcie bzika, operacje na cyferkach zrozumieć potrafię. Byłoby dosyć oryginalnie gdybym jednak poszedł na kierunek ścisły po profilu humanistycznym, a taki w liceum miałem realizowany. Przedmioty ścisłe były na nim na poziomie podstawowym, który nawet jakbym bardzo chciał to i tak nie dorówna temu na studiach. Studia z takim "bagażem" wiedzy mogłoby się szybko skończyć. Ale kto wie, może w przyszłości zaryzykuję.
Na ten lepszy, humanistyczny kierunek początkowo nie zostałem przyjęty, musiałem się trochę postarać by w końcu się udało. Upór był opłacalny. Gdy zobaczyłem, że się dostałem ucieszyłem się przeogromnie. Radość potrwa pewnie do pierwszej sesji ale to i tak o wiele lepsze niż pesymizm już na starcie, jak to miało miejsce przy wynikach ze wspomnianego ścisłego kierunku. Ścisły miał jeszcze jedną wadę - dominacja płci męskiej i na samym kierunku i na całym wydziale. Nie byłoby to dla mnie komfortowe. Na humanistycznym nie mam się o to co obawiać, tam chyba proporcje są wręcz odwrotne. I nie jest to żadna filologia czy filozofia, żeby nie było ;-)

I to chyba w tej chwili jedyna pozytywna rzecz jaka mi się przytrafiła. Niepowodzeniem zakończyło się ubieganie o akademik. Z jednej strony to moja wina bo spóźniłem się ze złożeniem podania, a z drugiej wina uczelni, która niejasno określiła graniczny termin. Gdybym jednak nie zwlekał i załatwił sprawę wcześniej to problemu by nie było. Jeśli zaś tak bardzo pragnę do akademika (co do końca prawdą nie jest) to jeszcze nic nie jest zamknięte ale szanse na miejsce są dopiero w październiku, kiedy to już gdzieś muszę mieszkać. Trwają więc poszukiwania kawałka kąta. Jakby co to zawsze są takie miejsca jak mosty i dworce ;)
Gdyby mieć tylko takie problemy... A tu znowuż odzywają się kłopoty ze zdrowiem, mało było poprzednich. Pojawiły się po raz kolejny. Czyżby znowu czekała mnie hospitalizacja? Sprawa nie jest bardzo poważna ale pozbawia mnie przydatności do czegokolwiek, tracę przez to kolejne chwile, czas, którego zmarnowałem już niezliczone ilości i przez co nadal nic w niczym nie idzie do przodu. Lekarstwa na rzeczone problemy nie ma zaś innego jak interwencja pana doktora... Ah, szlachetne zdrowie... Jak się z tym zmieścić w czasie?
To jednak i tak za mało jak na mnie. Jest jeszcze coś większego ale nie chcę o tym pisać. Nie potrafię, boję się? Nie dlatego, że może przeczytać to ktoś niepowołany. Gdy napiszę, przyjmie to w mojej świadomości namacalną formę i się w pewien sposób potwierdzi, a to jest ostatnia rzecz jakiej bym teraz pragnął.

6 komentarzy:

  1. Jeśli nie chcesz o czymś pisać to po prostu nie piszesz. A teraz ludzie zaczną się zastanawiać, o co mogło chodzić:P A może ludzi nie znam.
    Dominacja płci męskiej również mnie krępuje; trochę to śmieszne ale jednak:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą dominacją to w 100% rozumiem, toteż jestem właśnie na ścisłym biolchemie, gdzie dominują dziewczyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Filipeusz: w takim razie dodam, że jest to rzecz zupełnie niezwiązana z - nazwijmy to kolokwialnie - "uczuciami", a chyba one ciekawią najbardziej ;)
    Secundo - bloga nie piszę tylko dla innych ale też w jakimś stopniu dla siebie, żeby potem wrócić, przeczytać i pościć wodze refleksyjności ;) Chociaż nie przepadam za tym...

    @Filipeusz&Rainastic: dziwne, śmieszne - to samo chciałem napisać, ale w środowisku natural & normal, Ameryki nie odkryję jeśli napiszę, że to pewnie nasza podstawowa cecha. W liceum też byłem ze swoją płcią w mniejszości i tak przypominając sobie tamtejsze męskie klasy... no nie chcę być w czymś takim ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja po matfiz z premedytacją poszedłem na prawo. ba idąc do matfiz wiedziałem na jakie studia pójdę ;]
    nadmiar mężczyzn wkurzajacy jest. szczególnie jeśli są to podobający się nam hetero.

    OdpowiedzUsuń
  5. eee, ja wolę przedmioty ścisłe niż humanistyczne ;P no ale każdy woli coś innego ;)
    a co do zdrowia - jakoś ostatnio jestem przekonany , że to najważniejsza rzecz, bo jak jest zdrowie to wszystko możliwe, zatem życzę tego zdrowia jak najwięcej

    OdpowiedzUsuń
  6. @sansenoi: nie powiem, że nienawidzę ścisłych bo tak nie jest, mam do nich neutralny stosunek, humanistyczne mają dla mnie też inne wady poza bardzo możliwym bezrobociem po ukończeniu ale ostatecznie są ciekawsze i tego przed startem się trzymam :)

    OdpowiedzUsuń