niedziela, 5 grudnia 2010

Optymistyczność moralniaka

Własna moralność to coś o co powinniśmy dbać szczególnie. Pozostałe elementy naszego "ja" - nawet razem wzięte - nie nadgonią złego prowadzenia się; nie poprawią złego wizerunku wśród innych a przede wszystkim nie sprawią, że będziemy się z tym piętnem czuć lepiej.
A co z moralnym kacem? Jeśli dotyczy tak ważnej wartości to czy powinien działać tak samo jak ten alkoholowy, który niczego nie uczy a po wyzbyciu się go ponownie bez większego zastanowienia brnie się w tę samą stronę?
Tak, po częściowym wytrzeźwieniu z ostatniego moralniaka wszedłem drugi raz do tej samej rzeki, do tego samego łóżka...
Ale cofnijmy się w tej notce w przeszłość. O poprzednim "wypadzie" nie napisałem w szczegółach nic poza tym czym się ten wyskok zakończył. Żeby więc urozmaicić i wprowadzić coś, z czego można potem wyciągać kolejne wnioski to zdradzę trochę niuansów z tej mojej najnowszej - nazwijmy to nieco na wyrost - alkowy, odsłona pierwsza. Jak w ogóle doszło do tego, że do tego doszło. Planowana, o czym wspominałem w "Hybrydzie", noc na stancji musiała się ziścić. Poza początkowymi ekscesami z alkoholem nic szczególnego nie stało na przeszkodzie by Pana Demona poznać. Paranoiczny, desperacki, morowy nastrój był wystarczającym w popychadłem w tę jednoznaczną w przebiegu noc ze śniadaniem, która jednakże wtedy taką dla mnie nie była. Ale nie potrzeba było dużo czasu by przekonać się, że coś może się wydarzyć. A poszedłem do Demona z zupełnym brakiem jakiejś wizji tego co będziemy robić. Ostatecznie nie miałem żadnego scenariusza, żadnego planu, zero. Gdy wprowadzał mnie w swoje skromne progi zacząłem już jednak zadawać sobie pytania - "co ja tutaj robię i co ja tutaj będę robił". Obiecał mi jedynie film...
Zanudzam pustymi zdaniami więc przyśpieszam. Jam oszołomiony kawą i całą sytuacją niczego nie kontrolował. Coś tam na laptopie oglądane było, Pan obok był zmęczony więc bieg wydarzeń przyspieszał, rączka do rączki i coś tam coś tam a niedefiniowalny niesiony za chwilę do łóżka nadal nie wie co się dzieje. Kolejne coś tam coś tam, chociaż jednego coś tam potrafił odmówić więc strzępy świadomości jednak posiadał! Coś tam coś tam i śpimy. Gdy Demon już spał, ja ową czynność udając, do pełnej świadomości przywrócić się postanowiłem. I wtedy do wtulonego w Demona i trzymającego się z nim pod kołderką za ręce niedefiniowalnego przyszedł nie Morfeusz ze swoją krainą ale moralniak. Bolało. Widział jednak w tym coś optymistycznego. W ten oto sposób potwierdziło się, że jego ideały, zasady nie były pustymi hasłami. Że pragnienie miłości, odstawienie przyjemności cielesnych na bardzo odległy tor są realne. Że taki właśnie jest niedefiniowalny. Cieszy się też z tego, że pomiędzy czymś tam a czymś tam potrafił do tych swoich wartości się odnieść. W sposób adekwatny do sytuacji ale czytelny, dający do myślenia. Źle mu zaś z tym, że nie potrafił odmówić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz