środa, 29 grudnia 2010

Szczęśliwe (?) rozwiązanie i bolesne zakończenie

Dylemat rozwiązany - przeprowadzki nie będzie. Podziękowania dla Rainastica za naprowadzenie na właściwą drogę oraz dla Ajsa za utwierdzenie w przekonaniu o właściwości tej decyzji :) Nie bójcie się, Wasza pomoc mnie tylko utwierdziła w przekonaniu, że to nie ma sensu więc o żadnej odpowiedzialności nie może być mowy :)
A teraz o tym co przy tej okazji wyszło na jaw. Jak napisałem w komentarzach pod poprzednią notką na ten temat - po pierwszym wycofaniu się ze wspólnego zamieszkiwania zawahałem się i "odroczyłem" podjęcie ostatecznej decyzji o jeden dzień. W trakcie rozmowy z Demonem, w której mu o tym powiedziałem, ów Demon się nieopatrznie określił. Wydaje mi się, że nie było to zamierzone. Ciężko mi było napisać, że nie chcę z nim mieszkać więc napisałem, że "nie chcę z Tobą..." co odebrał dwuznacznie. Odpowiadając napisał, że będzie to wspólnie mieszkanie i przyjaźń... Do tego momentu nie wiedziałem na czym stoję, nie mogłem się doprosić o jakiś komentarz.
Myśl, że zostalibyśmy przyjaciółmi początkowo mnie podłechtała. Bo jak miała nie podłechtać skoro i w kwestii przyjaźni u mnie ciągle pustynia... Szybko sobie jednak przypomniałem, że choć nie od razu ale miało być z tego coś innego... Ale deklaracje padały w świecie wirtualnym, rzeczywistość jak się okazuje nie jest taka kolorowa. Nic nowego w sumie, w powodzenie i tak nie wierzyłem. Wobec tego równie szybko wspomniane podniecenie mi przeszło. Sama deklaracja przyjaźni wnosi do kwestii zamieszkania dość istotny aspekt - nic nie stałoby na przeszkodzie by Demon sprowadzał sobie do mieszkania kogo tylko zechce.
Co skłoniło mnie do ostatecznej decyzji? Jego duża aktywność na burdelu co w połączeniu z tym, co napisałem przed chwilą mogło dać nieciekawy efekt. Dopełnieniem było zaś uzupełnienie profilu o dodatkowy cel - seks. Wywołało to we mnie spore wzburzenie. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie dopuściłbym do zapoznania się z nim gdyby w tamtym czasie miał w swoich celach seks. Czyżby zebrało mu się na szczerość, po tym gdy mnie oszukał, bo chyba tak powinienem nazywać to co zrobił - doprowadził na zapoznaniu do czegoś, o czym nie było w ogóle mowy? Gdy dodatkowo ponownie uświadomiłem sobie jak to coś na mnie podziałało to nie miałem już żadnej wątpliwości jaka powinna by moja decyzja, przekazałem ją mu jeszcze przed obiecanym granicznym terminem.
Po ponad tygodniu od tego ostatecznego rozwiązania postanowiłem zapytać czy poradził sobie z problemem braku współlokatora, a był to rzeczywiście problem - szczególnie pod względem finansowym, do którego ja sam się dodatkowo dołożyłem. Nie poradził sobie i - jak stwierdził - nic już się raczej nie zmieni. Moja uczucia były mieszane... Przeprosiłem go za swój udział w tym wszystkim na co odpowiedział, że nie jest specjalnie zaskoczony tym, jak to się skończyło bo przyzwyczaił się, że mu nie wychodzi... Ale nie dałem się... Napisałem mu jeszcze (w sumie nie wiem po co bo lepiej byłoby tego nie pisać ale już trudno), że nie będę mu wyjaśniał dlaczego zrezygnowałem z tej przeprowadzki. Nie wiem czy potrafiłbym to jasno określić, nie wiadomo też jakby się to skończyło...
Kończę tę notkę trochę chaotycznie bo pod wpływem czegoś sprzed chwili. Utrzymywanie kontaktu z A., którego możecie pamiętać z nieukończonego "cyklu" pt. "Nigdy sobie tego nie podaruję", dobiegło już chyba ostatecznego końca. Ostatnio gubiąc się na niebieskim portalu między kontem anonimowym a publicznym nieopatrznie wszedłem dwa razy na jego profil z tego drugiego konta. Choć nie ma na nim mojego zdjęcia to i tak mógł mnie rozpoznać i wszystko wskazuje na to, że rozpoznał - chociażby po wieku i mieście studiów, które zna; w opisie też pewnie doszukał się mojej osoby. Kilkadziesiąt minut temu wszedłem już na ten profil z konta anonimowego - widzę zmiany w rubrykach i dowiaduję się, że nie znosi - z dopiskiem "to mało powiedziane" - pewnej osoby, której kiedyś wpier**li... Zawiodłem się, to nie ta sama osoba albo wyszło na jaw jej oblicze, którego jakimś cudem nie znałem... Nie spodziewałem się! Czym sobie zasłużyłem bo dostać taką wiązankę... Smutne, przykre, bolesne. I nie potrafił się z tym zwrócić bezpośrednio do mnie tylko przez profil...
Pora chyba zabrać się do uzupełnienia historii o nim byście mieli pełny obraz tej sytuacji. A dziś najprawdopodobniej rozegrał się jej ostatni epizod...

3 komentarze:

  1. Eh, widzę, że nie za ciekawie (dyplomatycznie mówiąc). Nie będę się mądrzyć, ale chyba o takich sprawach lepiej szybko zapomnieć, wymazać z pamięci i żyć dalej (pisze to osoba o niedawnych szałach na heteryka). Upcham tutaj jeszcze sentencję, że [większość] facetów to świnie - niestety.
    Są zalety - nie będziesz się męczył w nieprzyjemnym towarzystwie, które mogłoby pojawić się po przeprowadzce oraz poznałeś przynajmniej człowieka (lepiej teraz niż później).
    Dziękuję za wzmiankę w poście i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm, troszkę szkoda, ale z drugiej strony może i lepiej, bo nigdy nie wiadomo co by było gdybyś postąpił inaczej i zamieszkał z nim, jakbyś się zgodził to odwrotu by nie było już... choć w głowie pewnie jest pytanie a co by było gdyby...
    pokończ wszystkie sprawy w tym roku a nowy rozpocznij z czystym kontem, to chyba najlepsze rozwiązanie, no ale Ty wiesz lepiej czego Tobie potrzeba :) pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Rainastic: Zapomnieć się usilnie staram.
    Zawsze myślałem, że świnie to tylko heterycy a tu nie ma tak dobrze, ten sam gatunek ;)
    @Sansenoi: Po prostu muszę sobie uświadomić, że rezygnacja w takich warunkach jest bezpieczniejszym czyli lepszym wyjściem.
    Co do zakańczania spraw to rzeczywiście coś takiego się dokonuje, pozostaje teraz tylko sobie uzmysłowić, że zaczynam nowy rok z czystą kartką :)

    OdpowiedzUsuń